Horror to wdzięczny gatunek filmowy – wszyscy biegają w popłochu, krew się leje, a półnagie kobiety histerycznie piszczą. Z reguły te same kobiety mają dziwny nawyk wchodzenia do najciemniejszych i najbardziej niebezpiecznych miejsc i zadawania idiotycznych pytań w stylu: "Jimmy? Jesteś tam?" W większości przypadków Jimmy'ego tam nie ma, natomiast na bank znajdzie się w owym miejscu jakiś drab z tasakiem, piłą łańcuchową, siekierą, maczetą, chłodziarko-zamrażarką tudzież innym żelastwem. Schemat goni tu schemat – wystarczy obejrzeć jeden film tego typu aby znać cały gatunek. Ale jedna rzecz jest tu szczególnie zastanawiająca – otóż większość morderców ma, z jakiegoś powodu, wyjątkowo zdeformowane oblicza. Jakoś tak się przyjęło, że prawdziwy killer musi być paskudnie brzydki.
Freddy Krueger
Wygląd osoby nadużywającej solarium zawdzięcza bliskiemu kontaktowi z ogniem. Spalony żywcem Freddy powraca i zabija swe ofiary wkradając się do ich snów. Swego czasu utłukł samego Johnny'ego Deppa ("Koszmar z Ulicy Wiązów I"). Mimo szkaradnej facjaty Krueger tryska humorem, a w wolnych chwilach robi dwukolorowe sweterki na drutach.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą