Zawarcie małżeństwa to jedna z poważniejszych decyzji w życiu, ale patrząc na niektórych facetów myliłby się ten, kto twierdzi, że każdy do tego dojrzewa. Są wśród nas tacy, którzy zawsze będą mieli w sobie więcej z dziecka.
Ja: Dzieci zniszczyły swoje buty.
Żona: Znowu? [wzdycha] Wyrzuć je
[Później]
Ja: Dzieci, przestańcie płakać, wasza mama powiedziała, że musicie odejść.
Znajomy: Jaki był najlepszy dzień w waszym życiu?
Żona: Dzień naszego ślubu
Ja [myśląc o tej sytuacji, kiedy automat wydał mi dwie butelki coli zamiast jednej]: To samo
5-latka: *przebrana za Elsę* Zap! Jesteś zamrożony.
Ja: Nie mam teraz czasu na zabawę.
Żona: Wynieś śmieci
Ja: Nie mogę. Jestem zamrożony.
[Wchodząc do restauracji]
Żona: Zobacz, czy dasz radę załatwić nam stolik
Ja: OK
[minutę później]
Ja [biegnąc w kierunku żony ze stolikiem pod pachą] ODPALAJ SAMOCHÓD
Żona: Gdzie jest dziecko?
Ja: Wymieniłem je na tę kanapkę.
Żona: Co?
Ja: Ha, ha, żartowałem.
Żona: Och, dzięki Bogu...
Ja: Dostałem też Snickersa.
Żona: Mam wrażenie, jakby wszyscy mężczyźni na Ziemi dzielili jeden mózg.
Ja: [Nie mogę wymyślić fajnej riposty, bo to nie moja kolej na użycie mózgu]
Terapeuta: Dlaczego chcecie zakończyć swoje małżeństwo?
Żona: Nie znoszę jego ciągłych nawiązań do "Gwiezdnych wojen".
Mąż: Rozwód jest w niej silny.
[W restauracji]
Syn: Mogę dostać z powrotem moją zabawkę?
Żona: Nie teraz, dzięki niej zachowuje się cicho.
Ja: *bawię się dinozaurem*
[Próbując uciszyć płaczące dziecko]
Ja: O co ci, ku*wa, chodzi?
Żona: Spróbuj mu zaśpiewać
Ja: [śpiewająco] O co ci, ku*wa, chodzi?
Znajomy: Musisz wrócić do domu i pokazać żonie, kto jest szefem.
Ja: Cholerna racja
[później]
Ja: Jen, słuchaj... [wyciąga zdjęcie] ...to jest mój menadżer, Tim.
Żona: Nie wchodź do basenu z piłeczkami. Zawsze gubisz tam klucze.
Ja: *Już w basenie z piłeczkami* Nie uwierzysz, co się stało...
Żona: Nie użyłeś znowu mojego szamponu, prawda?
Ja: *Kiwam przecząco głową, ale zdradzają mnie lśniące włosy*
Terapeuta: W czym problem?
Żona: Zamienia słówka na nazwy zwierząt tylko po to, żeby mnie wkurzyć.
Ja: Nie rybie tego specjalnie.
[Po dotarciu do kościoła]
Żona: Tylko nie zaśnij znowu na kazaniu.
Ja: *Chowając poduszkę* Siódmy dzień jest do odpoczynku, Karen.
Ja: Nie mogę spać. Za dużo dzieje się na świecie.
Moja żona: Co cię trapi?
Ja: Skoro Garfield nie miał pracy, to czemu nienawidził poniedziałków?
[Widząc pszczołę na ramieniu żony]
O, o...
[Zwijam gazetę]
Kochanie... nie ruszaj się...
(używając gazety jak megafonu) MASZ NA SOBIE JE**NĄ PSZCZOŁĘ
Żona: Czemu masz zadrapania na plecach?
[przypominam sobie, jak ścigałem szopa, mimo że kazała mi tego nie robić]
Ja: Mam romans
[Opuszczając przyjęcie urodzinowe]
Żona: Jedź ostrożnie, wieziemy cenny ładunek *uśmiecha się do dzieci*
Ja: *Spoglądając na kawałek tortu na kolanach* Wiem
[Idzie do pracy]
*Daje żonie szybkiego buziaka*
*Spędza 10 minut na żegnaniu się z psem*
Ja: *wbijam zdyszany przez drzwi* Kochanie, szybko, anuluj nasze plany na weekend!
Żona: [zaskoczona] Boże, czemu?
Ja: Bo są do dupy.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą