Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wzięli w niej udział Churchill i Gandhi - bitwa na dalekim końcu Afryki, która mogła zmienić bieg współczesnej historii

42 652  
177   16  
Zgodnie z anegdotycznym przedstawieniem teorii chaosu, trzepot skrzydeł motyla w jednym miejscu może wywołać potężną burzę piaskową gdzieś na drugiej stronie ziemskiego globu. Taki pozornie nic nie znaczący drobiazg, który ostatecznie zmienia losy całego świata.


Przykładów tzw. „efektu motyla” można by przytoczyć bez liku, ale bodaj najbardziej niesamowitym zbiegiem okoliczności, który niemalże zmienił całą naszą współczesną historię, jest wydarzenie z 26 stycznia 1900 roku.

Burowie. Tak nazywa się potomków holenderskich, belgijskich, francuskich i niemieckich protestantów, którzy od XVII wieku masowo zaczęli przybywać do południowej Afryki. Osadnicy, po pokonaniu niezbyt zadowolonych z napływu białoskórych gości, plemion, zaczęli tworzyć kolonie. Od samego początku Burowie, zwani też Afrykanerami, cechowali się bardzo silnym nacjonalizmem, odcinając się zarówno od Czarnych lokalsów, jak i innych przybyszów z Europy.

Prawdziwym zaś wrzodem na tyłku byli dla nich Brytyjczycy, którym na mocy Kongresu Wiedeńskiego przyznano tereny zamieszkiwane od pokoleń przez Burów. Niezadowoleni z ich obecności Afrykanerzy przenieśli się nieco bardziej na północ kontynentu, gdzie utworzyli sobie dwie republiki - Transwal i Oranię.


Wielka Brytania nie zamierzała jednak odstąpić od praktykowanej przez siebie, imperialistycznej polityki i w dalszym ciągu usiłowała przejąć tereny, które od niedawna zamieszkiwali Burowie. Szczególnie intensywne starania zaanektowania obu republik dały o sobie znać, gdy nieoczekiwanie na ziemiach należących do Transwalu odkryto potężne złoża złota oraz diamentów…

Od 1880 roku rozpoczął się okres tzw. wojen burskich. W krótkim okresie pokoju pomiędzy nimi, do Transwalu napłynęła ogromna ilość brytyjskich najemników, którzy bez porozumienia z władzami Wielkiej Brytanii, usiłowali przejąć kontrolę nad kopalniami cennych złóż.


Parę lat potrzebowała Wielka Brytania, aby przerzucić do południowej Afryki setki tysięcy swoich żołnierzy z innych kolonii. Tymczasem, to nie od ilości wojsk zależało zwycięstwo w tym konflikcie, ale od odpowiedniej strategii i sprytu. Już w pierwszych tygodniach drugiej wojny burskiej, Burowie w liczbie piętnastu tysięcy osób uporali się z potężną, brytyjską armią złożoną z czterdziestu tysięcy żołnierzy. Słabo wyszkoleni poborowi z królewskiej armii padali jak muchy od kul słanych im przez wyśmienitych, burskich myśliwych.


Afrykanerzy ostatecznie zepchnęli przeciwnika do garnizonu w mieście Ladysmith, a odbicie tego miejsca z ich rąk stało się naczelnym celem dla brytyjskiej armii. Zadanie to nie było łatwe, bo Burowie zajęli każdą strategiczną pozycję na drodze do garnizonu, wliczając to znajdujące się ok. 30 km od Ladysmith i położone na wysokości 420 metrów, wzgórze Spion Kop.


Ulokowano tam 13 tysięcy żołnierzy burskiej obrony. Prawdziwy bastion, którego zdobycie było jednoznaczne z przelaniem ogromnych ilości krwi po obu stronach. I tak właśnie się stało.
Początkowo, pod osłoną nocy Brytyjczycy zdobyli punkt, który, jak się rano okazało, wcale nie był szczytem wzgórza, a zaledwie mniejszą jego częścią. Burowie nieprzerwanie bombardowali pozycje wroga, podczas gdy żołnierze królewskiej armii posyłali Afrykanerów do piachu za pomocą nieustającego ognia karabinów maszynowych.


Wkrótce swoje trzy grosze dołożył kolejny przeciwnik – słońce, które grzało żołnierzy piekielnym ogniem i doprowadziło do upadku morale ludzi po obu stronach konfliktu. Ostatecznie zarówno wycieńczeni Brytyjczycy, jak i Burowie opuścili wzgórze pozostawiając po sobie setki trupów i ciężko rannych towarzyszy umierających wśród stygnących zwłok.


Dopiero kolejna bitwa i przyłączenie się do wojny, dowodzącego armią złożoną z 50 tysięcy żołnierzy, lorda Kitchenera przechyliła szalę na stronę Brytyjczyków. Ich zwycięstwo pod Paardebergiem miało też wymiar psychologiczny – Burowie stracili ducha walki i wiarę w możliwość wygrania wojny z najeźdźcą. Ci, którzy mieli jeszcze nadzieję, przeszli do partyzantki. Mimo że sam prezydent Transwalu dał dyla do Europy, mała grupa Afrykanerów ciągle chciała walczyć ze znienawidzonym wrogiem.

W tym momencie zaczyna się bardzo nieciekawy epizod brytyjskiej historii.


Ponieważ partyzanckie komanda trudne były do wytropienia, władze Wielkiej Brytanii postanowiły budować obozy koncentracyjne, w których umieszczano burskich cywilów. Jednocześnie puszczano z dymem pola uprawne oraz całe osady i miasteczka należące do Afrykanerów. Pozbawionych dachów nad głową obywateli (głównie kobiety i dzieci) przesiedlano do wspomnianych obozów. Szacuje się, ze łącznie trafiło tam 200 tysięcy Burów (czyli 2/3 całej burskiej społeczności!), ale także i 80 tysięcy czarnoskórych, którzy wspierali w wojnie stronę Afrykanerów.

Fatalne warunki i głód sprawił, że w miejscach tych zmarło ponad 30 tysięcy ludzi – do dziś nikt nie rozliczył Wielkiej Brytanii z tego ludobójstwa.


No, dobra – ale co ma do tej okrutnej wojny wspomniany we wstępie „efekt motyla”? Aby to wyjaśnić musimy wrócić na wzgórze Spion Kop.

W bitwie, gdzie życie straciło setki żołnierzy, trzeba było mieć kupę szczęścia, aby nie zarobić kulki w łeb, albo nie zostać rozerwanym w okopach przez burski pocisk. Aż trudno uwierzyć, że jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, akurat tego dnia, w tym miejscu znalazły się trzy osoby. Trójka późniejszych przywódców, których rządy odcisnęły olbrzymie piętno na współczesnej historii.

Na wzgórzu, wśród brytyjskich żołnierzy, obecny był Winston Churchill – liczący sobie zaledwie 26 wiosen wojenny korespondent pracujący na zlecenie kilku londyńskich gazet.


Tymczasem w armii Afrykanerów walczył Louis Botha – późniejszy premier Transwalu (będącego już wówczas brytyjską kolonią), a następnie pierwszy premier Związku Południowoafrykańskiego.

Na Spion Kop znalazł się też… Mahatma Gandhi – niepozorny Hindus zajmujący się transportowaniem na noszach rannych Brytyjczyków!


Szczęściarze...

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5
4

Oglądany: 42652x | Komentarzy: 16 | Okejek: 177 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

28.03

27.03

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało