Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Rosyjscy magicy antydopingowi, czyli jak Rosja wyczarowała sobie sukcesy w sporcie i wykluczono ją z Igrzysk 2018

80 764  
375   82  
Sport - uczciwa i honorowa rywalizacja, w której wszyscy uczestnicy mają takie same szanse, a zwycięstwa i porażki zawdzięczają wyłącznie własnej dyspozycji… dupa blada!

Organizator poprzednich igrzysk olimpijskich wykluczony z udziału w następnych - jak przewrotny bywa los. Jeśli jednak weźmie się pod uwagę, że mowa o Rosjanach, to wszystko jest przecież możliwe. Międzynarodowy Komitet Olimpijski podjął decyzję, na którą liczył cały sportowy świat. Rosja nie weźmie udziału w zimowych igrzyskach w Pjongczangu (nie mylić z Pjongjangiem) w 2018 roku. Tylko nieliczni sportowcy z rosyjskim paszportem zostaną dopuszczeni do rozgrywek, a i oni będą musieli wystąpić pod neutralną flagą.



Zanim ktokolwiek zacznie rozpaczać nad losem sportowców, zaprzepaszczonych nadziejach, latach treningów itp., powinien wiedzieć, że Rosjanie bardzo solidnie sobie na wykluczenie zapracowali. Stworzyli przemysł dopingowy, którego elementy z powodzeniem mogłyby służyć za podstawę filmu sensacyjnego. Sukcesy - właściwie tak trzeba to ująć - przyszły same, a Rosja uplasowała się na 1. miejscu w klasyfikacji medalowej igrzysk w Soczi. Nic tylko opić wielkie zwycięstwo!

Pijmy szybko, bo się ściemnia - co fakt, to fakt. Niebo nad Rosjanami dość szybko zaczęło się chmurzyć.



W tym momencie, a zapewne to jeszcze nie koniec postępowania, Rosja zjechała już na 4. lokatę klasyfikacji medalowej. Z 33 medali odebrano jej jak dotąd 11, 25 zawodników zdyskwalifikowano, ale można mieć niepozbawioną pewnej satysfakcji pewność, że kilka głów jeszcze spadnie. Z raportów Światowej Agencji Antydopingowej wynika, że na rosyjskim oszustwie skorzystało ok. tysiąca zawodników (bo trudno nazywać ich sportowcami…). A żeby było jeszcze straszniej (choć zapewne dla mało kogo zaskakująco), patronat nad procederem objęło państwo.



W 2014 roku niemiecka telewizja ARD wyemitowała program na temat dopingu, ujawniając w nim fakty wystarczające do wyeliminowania rosyjskich lekkoatletów z igrzysk w Rio. Lawina kontroli ruszyła, a o tym, że z Rosji nie będzie co zbierać, jako pierwszy wiedział Grigorij Rodczenkow, szef moskiewskiego laboratorium antydopingowego, który zawczasu zwiał do USA.

Zaczęło się jednak już około 2011 roku. To wtedy Rosjanie postanowili zrewolucjonizować podejście do dopingu.



I w zasadzie można by ich nawet podziwiać za rozmach. Bo zamiast oszukiwać na pojedynczych substancjach wspomagających, naginać dopuszczalne ilości, Rosjanie uruchomili - przewrotnie nazywaną - „wolną amerykankę”. Pozwolili brać każdemu, wszystko, w dowolnych ilościach. Był tylko jeden warunek. Trzeba było zawczasu zdeponować czyste próbki moczu, które miały później zostać wykorzystane do oszukiwania kontroli antydopingowych.

Czyste próbki ukrywane były w specjalnie wybudowanych pomieszczeniach w laboratoriach. Podczas zawodów sportowiec oddawał mocz do badania, ale próbka trafiała do odpowiednio wyposażonego laboratorium, np. w Moskwie lub - bliżej - w Soczi. Teraz trzeba było ją już tylko „wyczyścić”, a to ciągnęło za sobą kilka problemów technicznych.



Próbki pobrane od uczestników zawodów były starannie plombowane, ale nawet na zachodnie standardy Rosjanie - pod czujnym nadzorem własnego ministerstwa sportu - znaleźli sposób. Nauczyli się otwierać zbiorniczki bez naruszenia plomb, tak że nic nie zdradzało śladu jakiejkolwiek ingerencji. Dopiero pod mikroskopem widoczne stawały się drobne rysy świadczące o manipulowaniu pojemnikiem.

W jaki sposób podmieniano zawartość?



To było zadanie Jewgienija Błochina - agenta FSB zatrudnionego jako inżynier lub konserwator w rosyjskich laboratoriach. Wchodził nocą do budynków i przez niewielki otwór w ścianie (!) przekazywał oficjalne próbki moczu osobom na zewnątrz, które zastępowały je pobranymi wcześniej czystymi odpowiednikami. Rosjanie działali na własnym terytorium, sprawę mieli więc pod wieloma względami ułatwioną. To wyjaśnia postęp.



Na igrzyskach w Londynie Rosjanie byli 4. pod względem sumy zdobytych medali. U siebie, przynajmniej przez jakiś czas, już pierwsi. Jak wynika ze śledztwa, stosowali doping na skalę wręcz przemysłową, skutecznie przekreślając cały swój sportowy dorobek. W 2014 roku, kiedy afera wybuchła na dobre, Światowa Agencja Antydopingowa zażądała od Rosjan dostarczenia ponad 10 tys. próbek z moskiewskiego laboratorium. Nie dostała żadnej, wszystkie zostały zniszczone.



Próba zatarcia dowodów nie pomogła. Laboratorium w Moskwie straciło akredytację. Laboratorium w Soczi zostało zamknięte zaraz po igrzyskach, spełniwszy swoją rolę. Sprawa wyszła na jaw, a kolejni rosyjscy zawodnicy raz po raz spadają z podium. Świat zaś miał okazję przekonać się, że podejście do sportu w Rosji - pomimo XXI wieku - nie różni się w zasadzie niczym od tego prezentowanego przed kilkudziesięciu laty w NRD. Wstyd. I tylko sportu szkoda…

Źródła:
1, 2, 3, 4, 5
4

Oglądany: 80764x | Komentarzy: 82 | Okejek: 375 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało