No i stało się. Parę kości nie wytrzymało. Bo ileż razy można się wykpić li tylko rozcięciem. Niestety w tym odcinku jeden z bohaterów pożegnał się z kawałkiem swego ciała. Dziś naprawdę krwawa jatka, dlatego czerwoną uwagę pod spodem proszę traktować jak najbardziej na serio!
Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o nie wypaczonej psychice stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...
DRZEWKOMieszkam z rodzicami na wsi. Mając lat 11 z kumplami postanowiliśmy zrobić sobie własne boisko bo do szkolnego było aż 2,5 km i najczęściej było zajęte przez starszych kolegów. Jak postanowiliśmy tak zrobiliśmy. Boisko było wspaniale (jak dla dzieci w naszym wieku). Mieściło się w środku lasu na malej polance. Niestety, żeby było prostokątne, to linię boczną trzeba było poprowadzić za kilkoma drzewkami. Parę tygodni potem była przecinka. Wycięli parę drzew i boisko zrobiło się większe, jednak zostało drzewo, które najbardziej nam przeszkadzało (najbliżej środka). Prosiliśmy i błagaliśmy panów od przecinki, żeby nam je wycięli, oni jednak nie chcieli twierdząc, ze "nie mogą". No to wiele nie myśląc postanowiliśmy ściąć je sami. Udało nam się zdobyć dwie siekiery. Zaczęliśmy ciąć. Gdy już połowa została wydziabana ja dostałem siekierę. Zacząłem rąbać z całej siły. Jako, że nie byłem wtedy "doświadczonym drwalem" nie zauważyłem ze siekiera zaczęła spadać z trzonka.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą