Szukaj Pokaż menu

Szalony młotkowy zaatakował!

95 552  
588   75  
Kliknij i zobacz więcej!Ktoś nam pewnie zarzuci, że gonimy za tanią sensacją publikując zdjęcia zawierające sceny drastyczne ale ofiara tego wydarzenia wielokrotnie łączyła się z naszą stroną i nie możemy milczeć. A to, co się wydarzyło kilka dni temu w jednym z miast południowo - wschodniej Polski powinno dać do myślenia naszym parlamentarzystom czy czasami nie należy popularnego narzędzia zwanego młotkiem uznać za niebezpieczną broń.

A wszystko zaczęło się we wczesnych godzinach wieczornych w pewnym mieszkaniu zamieszkiwanym przez 18 letnią dziewczynę i jej rodziców. A było to tak:
Jak co wieczór w jednym z pokoi przebywała owa 18 letnia dziewczyna ze swoim ukochanym, gdy nagle do pokoju, bez pukania, wtargnął ojciec i bez słowa zaatakował tego ukochanego młotkiem. Najprawdopodobniejszym powodem było to, że ojciec od dłuższego czasu miał pretensje, że córka zamiast się uczyć spędza z nim za dużo czasu. Kilka ciosów wystarczyło żeby tamten przestał dawać oznaki życia.

Uwaga! Zdjęcia zawierają sceny drastyczne! Jeśli masz słabe nerwy lub mniej niż 18 lat to po prostu nie klikaj na "czytaj dalej"!

Oto zdjęcia ukochanego 18 letniej córki po otrzymaniu kilku ciosów młotkiem od rozwścieczonego ojca:

Bojownicze dzienniczki XVII

27 410  
2   10  
Kliknij i zobacz więcej!Każdy lubi wspominać czasy szkolne! A najbardziej śmieszne uwagi z dzienniczków! Oto garść następnych wyczynów uczniów, choć nauczyciele także nie pozostają w tyle, jeśli chodzi o styl uwag!

Prosi nauczyciela o wpisanie uwagi negatywnej.

* * * * *

Mój kolega wyszedł na środek klasy i ściągnął bluzę. Dostał z tego powodu uwagę "Patryk robi striptiz na lekcji"

Na innej lekcji nauczycielka kazała mu napisać sobie samemu uwagę o treści: "Mamo. Podejrzewam, że mam owsiki. Trzeba coś z tym zrobić."

* * * * *

Kumpel napisał sobie ściągę na firance i otrzymał taka uwagę: "Niszczy mienie publiczne szkoły pochodzące z epoki Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej."

* * * * *

Pomimo licznych upomnień uczeń cały czas przeszkadza w prowadzeniu lekcji.
Dopisek:

Wielka księga zabaw traumatycznych LXVII

23 120  
3   6  
Kliknij i zobacz więcej!Benzyna może być niebezpieczna. I to zarówno w małych, jak i w dużych ilościach. Ponadto bardzo niebezpieczne jest także rodzeństwo. Zarówno młodsze, jak i starsze. Ale nade wszystko niebezpieczne są pomysły naszych bohaterów...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o nie wypaczonej psychice stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

APARAT

Mając 14 lat nosiłam aparat ortodontyczny-taka plastikowa kluska z dodatkowymi widełkami u dołu żeby złączyć rozjechane zęby. Widełki te sprawiały, że w czasie noszenia aparatu nie byłam w stanie się odzywać. Pewnego razu brat doprowadził mnie do szewskiej pasji i zapominając, że jestem uzbrojona w aparat otworzyłam usta, co skończyło się wbiciem widełków na jakieś 3 cm w dolne podniebienie.
Dopiero widok wypływającej z ust krwi uzmysłowił mi co się stało. Dzisiaj mam proste zęby, ale przez 2 lata nosiłam aparat stały.

by Niezarejestrowany

* * * * *

KOSA

Wcześniej jeszcze, gdy brat uczył się chodzić, a ja uczęszczałem do przedszkola. Koledzy wprowadzili mnie w tajemnice sztuk walki - KOSĘ (kucając z wyprostowaną nogą podcina się ofiarę)!!!
Nie wiem co mnie napadło, ale gdy byliśmy na działce u cioci podjąłem próbę wykonania pierwszej w moim życiu kosy... A ten kamlot wyrósł tam złośliwie... Ja zdobyłem nową umiejętność, ale moja mama straciła trochę nerwów i czasu na opieprzanie pierworodnego, a mój brat ząb.

by Umcio

* * * * *

LATAJĄCY TALERZ

Miałam wtedy może z 9 lat. Bawiłyśmy się z moją młodszą siostrą przy naszym bloku. Nudziło nam się niemiłosiernie, więc dla zabicia czasu pożyczyłyśmy od kogoś ’latający talerz’. W pobliżu znalazłyśmy długi na 2 metry drąg (przekrój - kwadrat o boku 10 cm na 10 cm!). Siostra położyła go na niskiej ławeczce i próbowałyśmy wystrzelić go ręcznie w powietrze, ale marne dawało to efekty. Wymyśliłam więc, że ona powiesi się na gałęzi drzewa i jak ja już położę ten talerz, ona skoczy na drąg i efekt będzie o wiele, wiele lepszy. Co postanowiłyśmy tak zrobiłyśmy. Siostra wdrapała się na gałąź, a ja chciałam jeszcze tylko poprawić talerz leżący na drugim końcu drąga. Już się nachyliłam. W ostatnim momencie świadomości zobaczyłam, że siostra spada z gałęzi i drąg z ogromną szybkością zbliżający się do mojej twarzy. Bolało!

by Casica

* * * * *

BĄCZEK

Gdzieś w okolicach V klasy podstawówki pojawiła się moda na zabawę w tzw. "bączki". Były to odpowiednio spreparowane nakrętki od wódki w których robiło się dziurkę, napełniało mieszaniną saletry z cukrem, zatykało tą gumką z nakrętki a następnie podpalało przez otworek. Tak przygotowany "bączek" wznosił się na skutek bardzo szybkiego spalania i wytworzonego odrzutu. Oczywiście każdy z nas miał worek z nakrętkami i drugi z paliwem, którym bączki napełniało się na bieżąco. Pewnego dnia bawiliśmy się na wąskim małym podwórku u kolegi. Ponieważ zapowiadała się długa zabawa wziąłem ze sobą poważny zapas (ok. kilograma) paliwa w papierowej torebce po cukrze. W pewnym momencie tuż po podpaleniu okazało się, że źle zamocowałem denko, prysnęła iskra i zapalił się kilogramowy worek. Mgła snuła się jak mleko do wysokości II piętra. Oszczędzę cytowania słów które padały z okien. A my wialiśmy korzystając z zasłony dymnej.

by Niezarejestrowany

* * * * *

BOMBARDOWANIE

Przypomniała mi się pewna historia z dzieciństwa - od zawsze byłem piromanem-praktykiem. Gdy miałem jakieś 6-7 lat ulubioną zabawą było "bombardowanie". Brało się jakąś grubą folię - podpalało - podnosiło na kiju i wtedy płonące kawałki foli fajnie spadały na... różne rzeczy. Trudno było "bombardować" i być niezauważonym - dlatego najważniejszą rzeczą było wybranie dobrego miejsca. Kiedyś wybrałem takie miejsce - pod wielkim stogiem słomy... Paliłem sobie spokojnie folie, "bombardowałem" szałasy, które wcześniej zrobiłem ze słomy - rewelacja! Zabawę brutalnie przerwał wuj - nie uwierzył w moje zapewnienia, że NIC nie robię. Dostałem na dupsko po raz pierwszy, drugi raz dostałem jak mama wróciła z pracy, trzeci raz jak wrócił ojciec...

by Szopisko

* * * * *

BENZYNA

Pewnego dnia wraz z kuzynem wpadliśmy na ciekawy pomysł: chcieliśmy zobaczyć jak pali się benzyna. Kuzyn odlał benzynę do 2 dużych słoików (około 0.8 l). Spakowaliśmy wszystko do plecaka i pojechaliśmy na drogę oddaloną o ok. 2 km od naszych domów. On rozlał benzynę na drogę, a przy okazji oblał przez przypadek swoją rękę. Próbowaliśmy to podpalić, kuzyn widząc moją nieporadność wziął sprawy w swoje ręce. Gdy podpalił zapałkę nad kałużą benzyny efekt był oczywisty - chyba nie musze dokładnie opisywać co tam się działo. Dodam tylko że tydzień przebywał w szpitalu z ciężkimi oparzeniami i ręki i twarzy, ja przesiedziałem w domu o wiele dłużej!

by Phaze

* * * * *

STARY A GŁUPI

PIEC

Czasy "studenckie", środek zimy, piątek wieczór, domek posprzątany jak nigdy, a sypialnia na błysk, umyte okienko, wypastowana podłoga, czysta pościel, wywietrzone, więc i zimno. Ja nieboga myślami już o romantycznej kolacji i o tym co po niej, ale niestety, jeszcze dodatkowe lekcje z niemieckiego, więc w swej naiwności proszę mego mężczyznę o rozpalenie w piecu. Człek niby mądry z niego, student "Poli coś tam", to da sobie radę. Siedzimy sobie z koleżanką na dole, powtarzamy czasowniki, a tu nagle jak nie huknie, no ale mężczyzna w domu, to sprawdzi, siedzimy dalej. Za chwilkę pukanie do drzwi i moje słoneczko z miną Misia Kuleczki (tak jak on przewraca oczkami) pyta, czy na chwilkę mogę wyjść.... Nie wychodziło mu z rozpalaniem, (albo papier za szybko się palił, albo rozpalone drewno gasił węglem, wpadł więc na pomysł i postanowił sobie pomóc rozpuszczalnikiem. Efekt łatwy do przewidzenia, jak huknęło to i wywaliło kółko z tyłu pieca, a deszcz sadzy można było porównać do deszczu meteorów. Cud błysk porządek trafił ...., a ja sadzę sprzątałam jeszcze przez parę dni, zresztą piec również sama naprawiałam, bo Kuleczka nie miał już do tego inżynierskiej głowy. Na pytanie "po jakiego ... lał tam rozpuszczalnik i podpalał?", odpowiedział tylko "no odczekałem, żeby wywietrzał, ale nie spodziewałem się oparów"

by Niezarejestrowany

* * * * *

ZAKŁAD

Na "obozie" jeździeckim ładnych parę latek temu jak zwykle było parę starych wyjadaczy (pełnoletnich) i sporo osób, które swoją przygodę z końmi dopiero zaczynały (mocno nieletnich). Te drugie osobliwości jak zwykle po około tygodniu obozu jechały na swój pierwszy wyjazd w teren. My, ci pierwsi, jak zwykle obstawialiśmy za ile minut ile koni wróci powrotem bez jeźdźców. Obstawiłem, że wszystkie (oprócz instruktorskiego) za 5 do 10 minut, gdyż tym razem dzieciaki były wyjątkowo niewydarzone. No i miałem rację, po około siedmiu minutach zauważyliśmy zbliżający się w stronę obozu tuman kurzu. Wszystkie konie. Ku naszemu zaskoczeniu jeden był z jeźdźcem. Konie jak zwykle w tej sytuacji grzecznie zatrzymały się przed bramą prowadzącą do stajni. Ku naszemu ogólnemu zdziwieniu, jedynym "obsadzonym" koniem była taka jedna mała cholera, która wszystkim dawała się ogromnie w kość. Ale po chwili zrozumieliśmy, dlaczego jeździec utrzymał się w siodle. Cholera miała inne plany. Nieśpiesznym stępem podreptała do słupa telefonicznego, który stał w pobliżu, ustawiła się do niego pyskiem i stanęła dęba. Jeździec zdziwiony przytrzymał się szyi, a cholera w tym momencie opadła na przednie nogi i dała z zadu. Zadziałało lepiej niż katapulta samolotowa. Koleś głową w dół rozpłaszczył się plecami na słupie (do końca obozu chodził, jakby kij połknął), a 5 piw z wygranej zakładu było moje, gdyż żaden koń nie wjechał na teren stajni z jeźdźcem.

by Freewolf

* * * * *

GARAŻ

Pod koniec zimowych ferii (luty) pojechałem na wieś. Nazwy nie ujawniam, ale dodam, że jest to jedna z wsi leżących między Warszawą a Płockiem. Tam brat mój starszy ode mnie o rok (ma 18) zaproponował mi robotę przy rozbiórce garażu/warsztatu na jakimś zadupiu. Przyszliśmy, popatrzyliśmy, rozebraliśmy co się dało, ale na podłodze leżał olbrzymi stos różnych metalowych części, śrubek, drutów i innego zardzewiałego żelastwa, a także zapomnianych dawno: starego kanistra z benzyną (która zaczęła się rozlewać kiedy chcieliśmy poruszyć strukturę), olei i skrzynkę petard (stare, ale jare). Brat mój palaczem jest wiec popalał i rzucał niedopałki gdzie popadnie. Nie mogąc ruszyć tej kupy żelastwa chcieliśmy wracać do domu wiec wyszliśmy i ruszyliśmy. Zatrzymaliśmy się 15 m od garażu bo brat musiał zakurzyć. W tym momencie w garażu zaczęło się coś dziać. Jakieś trzaski i dudnienie, to się odwróciliśmy. I wtedy pierdykło. Choć wybuch nie był silny to metalowe kawałki zadziałały jak szrapnele, a na wpół rozebrana budka nie stanowiła żadnej ochrony. Zdążyłem zasłonić się ręką i wbiła się w nią przednia część wideł (trzy zardzewiałe zęby przeszył prawie na wylot) a brat dostał jakimś klocem i złamał sobie obojczyk. Ale już jesteśmy zdrowi. Nie wiem czy można to zaliczyć jako zabawę, ale na pewno było traumatycznie.

by Niezarejestrowany

* * * * *

MĄDRA GŁOWA

Zima, zamarznięte zamki samochodu itp. Wjeżdżam na stację benzynową, zamarzł zamek od wlewu. Zapalniczką grzeję kluczyk, raz, drugi. Nic. Miałem w schowku gaz do zapalniczek, przytknąłem, nalałem gazu w zamek, we wlew paliwa, na stacji benzynowej i zapaliłem. W momencie zapłonu zorientowałem się co robię. Prawie się posikałem ze strachu, nie wiem jakim cudem nie wysadziłem całej stacji w powietrze. Ale nie udało mi się zatankować. Wyrzucili mnie z tej stacji. A przecież nic się nie stało

by Nedzumi

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz!


3
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Bojownicze dzienniczki XVII
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Oczekiwania kontra rzeczywistość VIII - największa profanacja pizzy
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy II
Przejdź do artykułu 8 koszmarnych przeczuć, które niestety się sprawdziły
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I
Przejdź do artykułu Polska to nie kraj, to stan umysłu – Kazik Staszewski pokazał mamę
Przejdź do artykułu Lansky: Kierownik po godzinach
Przejdź do artykułu Martin A. Couney uratował tysiące dzieci, bo nie wiedział, że to niemożliwe
Przejdź do artykułu Prezent dla Naszych Milusińskich!
Przejdź do artykułu Bojownicze dzienniczki XVII

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą