@Sawpel mnie wołał, że zgodzi się z moimi receptami na naprawę – rozumiem, że nie muszę ich pisać, bo i tak wszyscy wiedzą, co to będzie?
To tak tylko pod rozwagę: usługa medyczna to rodzaj zasobu i niezależnie od podejmowanych starań, żeby traktować go specjalnie, w pewnych kwestiach będzie się on zachowywał jak każdy inny. Truizmem, który najwyraźniej trzeba ludziom powtarzać, jest to, że jeśli – choćby doraźnie i lokalnie – zasobu jest mniej niż wynosi nań zapotrzebowanie, to czyjaś potrzeba pozostanie niezaspokojona i potrzebny jest mechanizm selekcji, który zdecyduje, kto uzyska dostęp do zasobu – albo imiennie, albo przez wskazanie zasad, na jakich będzie się o ten dostęp konkurować.
„To zróbmy tak, żeby dla wszystkich starczyło” to naiwne myślenie życzeniowe rodem z bajek dla dzieci. Wracamy do prawdziwego życia – tutaj nie starcza dla wszystkich, nie jesteśmy w stanie zagwarantować, że dla wszystkich starczy i prawdopodobnie nigdy nie będziemy w stanie tego zrobić. Dlatego trzeba zdecydować, kto będzie pozbawiony dostępu do zasobu, jakim jest usługa zdrowotna – i nie dać się zakrzyczeć idiotom gardłującym, że ktoś CHCE, żeby członkowie wskazanej grupy chorowali i umierali. Nie, nie chce – ale takie są realia, że jakaś taka grupa musi istnieć.
Mechanizmy selekcji są różne. Najprostszy – siłowy. Sprzeciwiam mu się, oczywiście, jako libertarianin z powodów deontologicznych, ale w tym przypadku jest dodatkowo niepraktyczny, ponieważ ludzie bardziej chorzy są zazwyczaj słabsi niż ludzie zdrowsi – mechanizm więc sam z siebie selekcjonowałby pozytywnie tych, którzy najmniej potrzebują (ale nawet gdyby było odwrotnie, i tak się sprzeciwiam).
Ja osobiście uważam, oczywiście, że najlepszym mechanizmem jest pieniądz. Ma on szereg zalet. Po pierwsze: w cywilizowanym kraju służy on jako generalny mechanizm selekcji dostępu do wszelkiego rodzaju zasobów. Oznacza to pozostawienie w gestii człowieka decyzji o jego hierarchii potrzeb, bo uzyskanie dostępu do jednego zasobu blokuje dostęp do innego (za 10 złotych możesz kupić określony lek lub określony koszyk produktów śniadaniowych, ale nie jedno i drugie). W dodatku w tego typu kraju lwia część pieniędzy znajduje się w dyspozycji ludzi za to, że wcześniej dostarczyli zasoby zaspokajające potrzeby innych – zatem, co do zasady, daje handicap tym, którzy okazali się najpożyteczniejsi dla innych w przeszłości i nie zdążyli tego jeszcze skonsumować. Owszem, są wyjątki: w każdym społeczeństwie trafią się złodzieje i fałszerze pieniędzy, dyskusyjne mogą być też wielkie wygrane na loteriach, ale to i tak nieduże wady w porównaniu z innymi mechanizmami. Warto przy tym zauważyć, że to płacący ocenia pożyteczność – nie ma nic nagannego w tym, że ocenia za pożyteczne dla siebie zaspokojenie potrzeb własnego dziecka i zobaczenie uśmiechu na jego twarzy, nawet jeśli go to kosztuje miliony, dopóki są to jego miliony. W dodatku pieniądz, o ile nie napotyka na sztuczne bariery, jest w dzisiejszych czasach bezwstydnie wręcz łatwy do przekazania. Nie jest tak, że taki mechanizm koniecznie selekcjonowałby negatywnie najbiedniejszych – są serwisy typu zrzutka czy siepomaga.
Ze względu na to, że pieniądz służy jako mechanizm ponadbranżowy, znika również problem liczby lekarzy: nie ma ich za mało, najwyżej dla niektórych są oni za drodzy, a jest ich tylu, ilu jest, ponieważ jeden lekarz więcej to np. jeden szewc mniej – i na nic mi się nie przyda dostęp do lekarza, jeśli mając gorączkę będę musiał doń paradować na bosaka po kałużach.
Dużo ludzi się tu ze mną nie zgodzi tym bardziej, że obecnie mechanizmem selekcji nie jest pieniądz, a mnie się nie chce przedstawiać pomysłu na okres przejściowy, bo to grubsza sprawa. Tylko pamiętajcie, że odpowiedzią na „a bo ty chcesz, żeby biedni umierali z powodu chorób”, równie merytoryczną, jest to, że Ty dla odmiany chcesz, żeby z takich samych powodów umierali ludzie, którzy mają pecha zachorować po wyczerpaniu się budżetu NFZ, czyli pod koniec roku. Oj, jak nieszczęśliwie, akurat to często jeden ze szczytów zachorowań. Alternatywną reakcją będzie to, że jesteś naiwniakiem sądzącym, że można zapewnić wszystkim dostęp do wszystkich zdobyczy medycyny, jakich będą potrzebować. Oczywiście mam nadzieję, że to czysto akademickie i że nikomu nie przychodzą do głowy bzdury typu „a bo ty chcesz, żeby biedni umierali z powodu chorób”.