W roku 1949 trafiliśmy na zastanawiającą notatkę w czasopiśmie Akademii Nauk "Przyroda". Pisano tam drobną czcionka, że nad rzeką Kołyma, w trakcie prac wykopaliskowych została znaleziona podziemna tafla lodu - zamarły, podziemny potok - a w niej zamarznięte (kilkadziesiąt tysięcy lat temu) okazy fauny kopalnej. Ryby te, czy może płazy, zachowały się tak dobrze, wydawały się tak świeże - informował uczony korespondent - że obecni przy tym, po rozbiciu lodu, zjedli je zaraz z OCHOTĄ.
Nielicznych swoich czytelników pismo zapewne wprawiło w niemałe zdziwienie wiadomością o tym, jak długo można rybie mięso trzymać w lodzie. Ale tylko niewielu z nich mogło wniknąć w iście epicki sens ryzykownej notatki.
Myśmy zrozumieli od razu. Cała scena zarysowała się nam ostro, do najdrobniejszych szczegółów: jak owi o b e c n i z pospieszną zawziętością rąbali lód, jak mając za nic szlachetne cele ichtiologii i roztrącając się łokciami, wyrywając sobie wzajem kęsy tysiącletniego ścierwa, wlekli je do ogniska, aby tam odtajało, i aby można było się im nasycić.
(...)
A. Sołżenicyn - Archipelag GUŁag t.1