Arrgh.
1. Nie mogę zasnąć. Wstaje na 7.
2. Zasypiam. O 5:10.
3. Nie mogę wstać.
4. Biegnę na autobus. Wypadek na ulicy - przejazd zamknięty. Złośliwy kierowca przewidział mój pośpiech i perfidnie stuknął inny samochód. Biegnę pół kilometra na następny przystanek. Pan prowadzący autobus uszczęśliwił swoich pasażerów i pomknął 10 min. przed oficjalnym, wypisanym na tabliczce czasem. Pewnie nawet mi pomachał widząc jak biegnę. Nie zdążyłem. Kolejne pół kilometra na kolejny przystanek. Widzę pierwszy autobus. Objechał stłuczkę. Mniejsza. Czekam na trzeci autobus - spóźnia się. Ale tylko 20 minut.
5. Jadę.
6. Baba wielkości małego mieszkania dwuosobowego zatyka przejście. ulokowana między swoimi pięcioma torbami, awanturuje się starając zyskać trochę czasu i wyewoluować dodatkową parę rąk do podniesienia wszystkich bagaży, posiadających zapewne zaopatrzenie na następne 4 lata, bądź przenośny hipermarket. Wysiadam dwa przystanki dalej.
7. Docieram do miejsca docelowego.
8. Praca...
9. Upierdliwi klienci są na porządku dziennym. Tym razem poszło o kiełbasę. "W gazetce wyglądała inaczej. W ogóle to jakaś mniejsza się wydaje... Jak to już po promocji? Złodzieje i oszuści! Brzydka jest, na zdjęciu była bardziej pomarszczona i brązowa!". Klientka z twarzy przypominająca zdezelowanego osobnika gatunku Odobenus rosmarus po liftingu i spiłowaniu kłów tarką do warzyw, chce rozmowy z kierownikiem. Kierownik przychodzi i uspokajającym tonem odsyła morsa z powrotem na mroźne pustkowia Arktyki. Wciąż nie wiem czy kiełbasa miała służyć jako obiekt do sesji fotograficznej, haracz dla pewnej orki czy artefakt wsadzony w pozłacaną ramkę i pokazywany ku uciesze reszty stada.
10. Jem śniadanie. Na szczęście kanapki są z szynką. Po kiełbasie zaliczyłbym chyba bełta.
11. Kończę pracę.
12. Czekam na autobus. O dziwo przyjechał punktualnie. Przejazd techniczny.
13. 15 minut czekania - jadę.
14. Jestem w domu. Zmęczony włączam laptopa i dostaje zdjęcie od dziewczyny: test ciążowy z wynikiem pozytywnym.
15. Biorę butelkę czystej. Nawet nie pomyślałem o szklance.
16. Zdjęcie okazało się przeróbką. Ot taki żarcik na poprawę humoru. Nie mojego oczywiście.
17. Odprężony, zasiadam na sofie by pogrążyć się w myślach.
18. Sąsiadka wypuszcza z domu swoje dwa urocze maleństwa: pinczera miniaturkę (czyt. kilku centymetrowe COŚ z wyraźnym brakiem uzębienia, za to jak najbardziej podwyższonym poziomem agresji do wszystkiego co... istnieje.) i białego west highland terriera (czyt. wyjątkowego skur****na, potrafiącego siłą i wysokością swojego "szczeku" przedostać się do wprost do mózgu.). Obydwa radosne pieski robią to co lubią robić najbardziej: biegać (szczekać), skakać (szczekać), harcować (szczekać) i szczekać. A także szczekać i szczekać. Cały czas. Najdłuższa przerwa ciszy jaką naliczyłem to 11 sec.
19. Tortury decybelami.
20. "One muszą załatwiać się na dworze!" słyszę w usprawiedliwieniu. Widać chyba cierpią na ostrą sraczkę skoro wyrzucane są co 10 minut na przynajmniej półgodzinne seanse na trawie.
21. Pieski zamknięte. Ale wrócą. Zawsze wracają...
22. Kładę się spać. Mam na 7.
1. Nie mogę zasnąć. Wstaje na 7.
2. Zasypiam. O 5:10.
3. Nie mogę wstać.
4. Biegnę na autobus. Wypadek na ulicy - przejazd zamknięty. Złośliwy kierowca przewidział mój pośpiech i perfidnie stuknął inny samochód. Biegnę pół kilometra na następny przystanek. Pan prowadzący autobus uszczęśliwił swoich pasażerów i pomknął 10 min. przed oficjalnym, wypisanym na tabliczce czasem. Pewnie nawet mi pomachał widząc jak biegnę. Nie zdążyłem. Kolejne pół kilometra na kolejny przystanek. Widzę pierwszy autobus. Objechał stłuczkę. Mniejsza. Czekam na trzeci autobus - spóźnia się. Ale tylko 20 minut.
5. Jadę.
6. Baba wielkości małego mieszkania dwuosobowego zatyka przejście. ulokowana między swoimi pięcioma torbami, awanturuje się starając zyskać trochę czasu i wyewoluować dodatkową parę rąk do podniesienia wszystkich bagaży, posiadających zapewne zaopatrzenie na następne 4 lata, bądź przenośny hipermarket. Wysiadam dwa przystanki dalej.
7. Docieram do miejsca docelowego.
8. Praca...
9. Upierdliwi klienci są na porządku dziennym. Tym razem poszło o kiełbasę. "W gazetce wyglądała inaczej. W ogóle to jakaś mniejsza się wydaje... Jak to już po promocji? Złodzieje i oszuści! Brzydka jest, na zdjęciu była bardziej pomarszczona i brązowa!". Klientka z twarzy przypominająca zdezelowanego osobnika gatunku Odobenus rosmarus po liftingu i spiłowaniu kłów tarką do warzyw, chce rozmowy z kierownikiem. Kierownik przychodzi i uspokajającym tonem odsyła morsa z powrotem na mroźne pustkowia Arktyki. Wciąż nie wiem czy kiełbasa miała służyć jako obiekt do sesji fotograficznej, haracz dla pewnej orki czy artefakt wsadzony w pozłacaną ramkę i pokazywany ku uciesze reszty stada.
10. Jem śniadanie. Na szczęście kanapki są z szynką. Po kiełbasie zaliczyłbym chyba bełta.
11. Kończę pracę.
12. Czekam na autobus. O dziwo przyjechał punktualnie. Przejazd techniczny.
13. 15 minut czekania - jadę.
14. Jestem w domu. Zmęczony włączam laptopa i dostaje zdjęcie od dziewczyny: test ciążowy z wynikiem pozytywnym.
15. Biorę butelkę czystej. Nawet nie pomyślałem o szklance.
16. Zdjęcie okazało się przeróbką. Ot taki żarcik na poprawę humoru. Nie mojego oczywiście.
17. Odprężony, zasiadam na sofie by pogrążyć się w myślach.
18. Sąsiadka wypuszcza z domu swoje dwa urocze maleństwa: pinczera miniaturkę (czyt. kilku centymetrowe COŚ z wyraźnym brakiem uzębienia, za to jak najbardziej podwyższonym poziomem agresji do wszystkiego co... istnieje.) i białego west highland terriera (czyt. wyjątkowego skur****na, potrafiącego siłą i wysokością swojego "szczeku" przedostać się do wprost do mózgu.). Obydwa radosne pieski robią to co lubią robić najbardziej: biegać (szczekać), skakać (szczekać), harcować (szczekać) i szczekać. A także szczekać i szczekać. Cały czas. Najdłuższa przerwa ciszy jaką naliczyłem to 11 sec.
19. Tortury decybelami.
20. "One muszą załatwiać się na dworze!" słyszę w usprawiedliwieniu. Widać chyba cierpią na ostrą sraczkę skoro wyrzucane są co 10 minut na przynajmniej półgodzinne seanse na trawie.
21. Pieski zamknięte. Ale wrócą. Zawsze wracają...
22. Kładę się spać. Mam na 7.
--
Może.