Myślałem ostatnio nad stworzeniem nowego stanowiska pracy, z pupu się znaczy. No, to mnie na szczęście przypadek z błędu wyprowadził.
Siedzę sobie na ławeczce, cisza i spokój. Martwy sezon. Widzę, jak do bramy zbliża się typowy Seba. Ryj obity jak po remizowej imprezie, dresik i jakaś koszulka z patrzącym miną smutnej małpki "orzełem".
- Ja do Pana - Seba wyciąga jakiś papier i tupta dalej.
Różni już przyjeżdżali, więc pomyślałem, że może jakiemuś providentowi adresy się popieprzyły i wyklęty będzie chciał zaingerować w plastykę mojej twarzy. Wziąłem zatem ze sobą pomocnik wulkanizatora. Gazrurkę z dospawaną '17 znaczy.
- Ja do roboty,
- Eeeee, ale ja nie szukam,
- Ale mi kazali. Z pośredniaka,
- Do wulkanizacji?
- Nu!
- A jaki adres?
Powiedział adres, to pokazałem mu dziesiąthektarową strefę przemysłową po drugiej stronie ulicy. Zaznaczyłem, że tam żadnej oponiarni nie ma na pewno. Wiedziałbym o tym, moje kruki Isengardu z monopolowego obok by doniosły. Kleję temu promilowemu mossadowi dętki po 2 złote. Stalin zmechanizował radziecką wieś, ja dbam o logistykę lokalnego creme de la creme. Taki mój wkład w patologię + Seba pomruczał i polazł. Okazało się zresztą, że do całkiem niezłej fury zaparkowanej opodal.
Wracam na ławeczkę. 5 minut później wjeżdża następny. Tym razem młody hipster na jakimś miejskim rowerku.
- Ja chyba do Pana - wyciąga papier.
- Do pracy do wulkanizacji, a?
- Tak, z Pupu.
- Pokaż mnie pan ten papier...
K**** wulkanizacja. Tak. Na pół strony skierowania pieczątka "Zakład produkcyjny xxxx. Uszczelki i inne wyroby gumowe". Popatrzyłem, pokazałem strefę...
Za chwilę roboty z tym samym skierowaniem szukał u mnie dziadek; tak tłusty i ruchliwy, że jak stanął bokiem to prawie technologia stealth. Spokojnie podczepiać sznurki, deskę i uprawiać kite surfing w zatoce. Dobrze, że miał siłę stać.
Podsumowując. Przekrój pośredniaka, trójka różnych ludzi, którzy stojąc przed strefą przemysłową z papierem w ręku nie potrafiła rozczytać gdzie pójść. Żadne z nich nie było po szkole specjalnej. Wierzcie mi, mam doświadczenie, rozpoznaję.
Za żadne pupowskie pieniądze, niech mi nikogo nie wysyłają
Siedzę sobie na ławeczce, cisza i spokój. Martwy sezon. Widzę, jak do bramy zbliża się typowy Seba. Ryj obity jak po remizowej imprezie, dresik i jakaś koszulka z patrzącym miną smutnej małpki "orzełem".
- Ja do Pana - Seba wyciąga jakiś papier i tupta dalej.
Różni już przyjeżdżali, więc pomyślałem, że może jakiemuś providentowi adresy się popieprzyły i wyklęty będzie chciał zaingerować w plastykę mojej twarzy. Wziąłem zatem ze sobą pomocnik wulkanizatora. Gazrurkę z dospawaną '17 znaczy.
- Ja do roboty,
- Eeeee, ale ja nie szukam,
- Ale mi kazali. Z pośredniaka,
- Do wulkanizacji?
- Nu!
- A jaki adres?
Powiedział adres, to pokazałem mu dziesiąthektarową strefę przemysłową po drugiej stronie ulicy. Zaznaczyłem, że tam żadnej oponiarni nie ma na pewno. Wiedziałbym o tym, moje kruki Isengardu z monopolowego obok by doniosły. Kleję temu promilowemu mossadowi dętki po 2 złote. Stalin zmechanizował radziecką wieś, ja dbam o logistykę lokalnego creme de la creme. Taki mój wkład w patologię + Seba pomruczał i polazł. Okazało się zresztą, że do całkiem niezłej fury zaparkowanej opodal.
Wracam na ławeczkę. 5 minut później wjeżdża następny. Tym razem młody hipster na jakimś miejskim rowerku.
- Ja chyba do Pana - wyciąga papier.
- Do pracy do wulkanizacji, a?
- Tak, z Pupu.
- Pokaż mnie pan ten papier...
K**** wulkanizacja. Tak. Na pół strony skierowania pieczątka "Zakład produkcyjny xxxx. Uszczelki i inne wyroby gumowe". Popatrzyłem, pokazałem strefę...
Za chwilę roboty z tym samym skierowaniem szukał u mnie dziadek; tak tłusty i ruchliwy, że jak stanął bokiem to prawie technologia stealth. Spokojnie podczepiać sznurki, deskę i uprawiać kite surfing w zatoce. Dobrze, że miał siłę stać.
Podsumowując. Przekrój pośredniaka, trójka różnych ludzi, którzy stojąc przed strefą przemysłową z papierem w ręku nie potrafiła rozczytać gdzie pójść. Żadne z nich nie było po szkole specjalnej. Wierzcie mi, mam doświadczenie, rozpoznaję.
Za żadne pupowskie pieniądze, niech mi nikogo nie wysyłają
Ostatnio edytowany:
2017-07-07 11:43:54
--
Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa. Nie powiem nawet:"Pies cię j...ł"- Bo to mezalians byłby dla psa