Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Dziwne zjawiska zachodzące w komunikacji miejskiej

71 862  
110   36  
Podróż komunikacją miejską odsłania w ludziach różne talenty, ale istnieją zjawiska, które nawet dla nich byłyby trudne do wytłumaczenia.


Zacznijmy od początku, czyli od wejścia do tramwaju/autobusu/kolejki podmiejskiej.

Często pierwsza, podstawowa w zasadzie rzecz, którą trzeba zrobić, żeby dostać się do pojazdu, to wciśnięcie guzika otwierającego drzwi. W zależności od modelu pojazdu przycisk może być typowym, okrągłym albo kwadratowym, guzikiem. Jeśli mamy do czynienia z nowszym pojazdem, to możemy spotkać się z lampkami, które zapalą się po naciśnięciu. Nieważne jednak czy jest to lampka, czy klasyczny przycisk, i tak trzeba go wcisnąć, żeby wsiąść lub wysiąść. Zazwyczaj wystarczy wcisnąć raz, żeby drzwi się otworzyły lub żeby dać sygnał kierującemu pojazdem, że zamierzamy wysiąść. Gros osób chyba nie zdaje sobie z tego sprawy i wciska te guziki, jak gdyby to była jedyna szansa otwarcia sekretnego przejścia do Bursztynowej Komnaty. O ile ludzi starszych można w tym względzie jakoś zrozumieć, to widok młodzieży, która na co dzień śmiga ze smartfonami w rękach, ale nie potrafi ogarnąć tak skomplikowanej technologii jak przycisk w tramwaju, nieco rozczarowuje. No ale nic, po zbombardowaniu niewinnego przycisku udaje nam się wejść do naszej Bursztynowej Komnaty, w której czeka na nas cała masa atrakcji.

Nie ukrywajmy – większość z nas jeździ w okolicach godzin szczytu, czyli wówczas, gdy komunikacja miejska przypomina porę karmienia w akwarium. Wielu ludzi, czyli wiele możliwości napotkania różnych dziwnych rzeczy. Żeby nie trzeba było odchodzić zbyt daleko od guzika zastanówmy się, dlaczego ludzie tłoczą się przy wejściu jak jakieś grupy bakterii zamiast przejść w głąb pojazdu? Nie dość, że zrobiliby dobrze sobie, to jeszcze przy okazji ulżyliby ludziom naokoło. Ale nie, stoją i się cisną, mimo że nieraz do „swojego” przystanku mają kawał drogi. Albo wręcz przeciwnie – tłoku żadnego, miejsca od cholery, ale i tak ktoś się za nami ustawia, najlepiej z plecakiem. No nie ogarniesz, człowieku. A to dopiero początek trasy. Jedźmy dalej.

Uchwyty. One nie zostały tam zamontowane dla ozdoby, z czego wiele osób nie zdaje chyba sobie sprawy. I jedzie jeden z drugim, wyobrażając chyba sobie, że mknie po 10-metrowej fali u wybrzeży Hawajów, a potem zwala się na współpasażerów, gdy pojazd gwałtownie zahamuje lub skręci. Jeszcze żeby to była jakaś fajna laska... Trudno też zrozumieć kogoś, kto zamiast trzymać się poręczy, robi coś tam ze smartfonem. Hello! Jak kocha, to poczeka. Ale pal licho bądź co bądź niewielkich rozmiarów smartfona, który w porównaniu z wypchaną siatą z Biedry stanowi stosunkowo niegroźny dla otoczenia element.

Nie raz, nie dwa zdarzyło się wam na pewno oberwać torebką, kartonem, reklamówką z zakupami, czy co tam ludzie jeszcze wożą w pojazdach komunikacji miejskiej. Serio, oni nie panują nad tym, co ze sobą noszą. Najlepsze są kobiety, które przeciskają się między ludźmi i uderzają po głowach swoimi torebkami tych, którym udało się usiąść. „Masz tu, za karę, że nie stoisz!” W tej samej grupie znajdą się ludzie z plecakami. Tłok, że szpilki nie wciśniesz, ale oni twardo trzymają plecak na plecach. Po co, dlaczego? Weź, człowieku, plecak w rękę, a drugą trzymaj się poręczy. To naprawdę proste. A propos plecaków – nie poleca się wożenia w nich jajek ani kryształów Swarovskiego. Niektórzy pasażerowie mają tendencję do siadania na siedzeniu zanim plecak zostanie z niego zdjęty. Ślepi?

Z tymi siedzeniami też w sumie dziwna sprawa. Ludzi w najbliższym otoczeniu niby mniej, każdy siedzi w miarę wygodnie, więc po co uprzykrzać sobie życie, np. kopaniem pasażera naprzeciwko podczas przekładania nogi na nogę? „Przepraszam”. OK, niech będzie, nie szkodzi. Ale zdarzają się tacy, którzy udają, że nic się nie stało albo że nie zauważyli. Nowina dla was: wiemy, że zauważyliście. Albo jeszcze lepiej... Siedzenie naprzeciwko wolne? Znaczy można nogi położyć. Najlepiej jeśli na zewnątrz pada deszcz, to przy okazji będzie można podeszwy wytrzeć. O, i dobry uczynek się spełni – ekipa sprzątająca będzie miała mniej zmywania. W kwestii siedzeń zagadką pozostaje też to, dlaczego starszy człowiek, mając do wyboru kilka innych, czai się akurat na nasze miejsce. I z tą miną mówiącą „Synku, puść dziadziusia” widać jak się prawie oblizuje.

Zauważyliście, że niektórzy mylą tramwaj czy autobus z czymś innym? Ciekawe skąd przekonanie, że jest to np. ciężarówka, w której można przewieźć fotel albo 3-metrowe listwy. O, albo sala prób, najchętniej odwiedzana przez tzw. „perkusistów”, co to wymachują kończynami na wszystkie strony, jakby mieli atak padaczki. To drugie przynajmniej pozwala nam zrozumieć, dlaczego kierowca zaczyna czuć się jak w karetce na sygnale.

Osobny zagadkowy element komunikacyjnej układanki stanowią zagubieni w czasie i przestrzeni, co jest o tyle dziwne, że są to osoby, które jeżdżą komunikacją od wielu lat, a mimo to w dalszym ciągu nie wiedzą jak się pojazd zachowa w danym momencie. Oni na przykład decydują się na spacer, gdy autobus wchodzi w zakręt. A co? Idę.

I to już w zasadzie koniec tej podróży. Pora wysiąść i kulturalnie zamknąć za sobą drzwi.
46

Oglądany: 71862x | Komentarzy: 36 | Okejek: 110 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało