Steven Seagal na przyjacielskiej wizycie u prezydenta Łukaszenki
Zjedzenie przez Seagala świeżo obranej marchewki przez samego prezydenta Białorusi to najlepsze co dzisiaj zobaczyłem. Oj, krucho musi być z finansami niektórych zapomnianych gwiazd kina, skoro muszą robić takie wycieczki. Chyba, że Steven naprawdę ma "białoruskie korzenie" i po prostu nagle poczuł chęć odwiedzenia ziem pradziadów.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą